niedziela, 21 października 2012

8. kolejka - zapowiedź spotkań niedzielnych i poniedziałkowych


Świeżo po obejrzeniu pasjonujących, sobotnich spotkań, ciężko się skoncentrować i napisać kilka składnych zdań, które zachęciłby do śledzenia jutrzejszych pojedynków. Przez głowę przeszła myśl by rzucić to w cholerę, dostosować się mentalnie do szalonych tych meczów  i napisać, że skoro w 4 wczorajszych konfrontacjach padło 19 bramek, pokazano 3 czerwone kartki i odgwizdano 4 rzuty karne, więc w dzisiejszych 5 nie może być gorzej. Zdrowy rozsądek nakazuje jednak zagłębić się w szczegóły.

Getafe CF - Levante UD, Coliseum Alfonso Pérez; niedziela 12:00

Tym razem ukłon w kierunku kibiców z krajów Dalekiego Wschodu wystosują dwa kluby środka tabeli - Levante i Getafe.

W obozie gospodarzy nastroje mieszane. Z jednej strony zespół powinien być zbudowany zwycięstwami nad Mallorcą i Saragossą. Z drugiej, styl jaki zaprezentowali w tych pojedynkach Azulones jest daleki od ideału, by nie napisać, że w obu triumfach największy udział mieli sędziowie, pochopnie wyrzucając z boiska rywali, czy jak to miało miejsce w przypadku starcia z Saragossą - dyktując rzut karny. Na domiar złego w ich szeregach zabraknie najjaśniejszego punktu podmadryckiej drużyny - Abdela Barrady, pokutującego za bezmyślny wślizg w końcówce poprzedniej batalii. Cała nadzieja, więc w innych zawodnikach, którzy potrafili rozruszać momentami grę podopiecznych Luisa Garcii Plazy - Castro, Colundze i Pedro Leonie, a także w Alvaro Vasquezie, który dobrą formę zasygnalizował w ostatnim meczu reprezentacji u-21 (2 gole). Bezbarwna gra Getafe to wciąż spora niespodzianka, jeśli weźmiemy pod uwagę ich działalność na rynku transferowym, którą wszem i wobec chwaliłem...

...w przeciwieństwie do tego, co w wakacje wyczyniał sztab ich niedzielnych rywali. W Levante jak niejednokrotnie podkreślałem zrobiono rewolucję pod hasłem "sabotaż". Przynajmniej tak się mogło wydawać, bo póki co działaczom Żab (tak, tak, fatalny przydomek) daleko do skuteczności ich odpowiedników w Espanyolu, jeśli chodzi o robienie bałaganu na własnym podwórku. Nie da się ukryć, że goście niedzielnego pojedynku nie są w stanie nawiązać do rewelacyjnego startu z poprzedniej temporady, ale ich gra trafia do mnie bardziej niż popisy Azulones. Co więcej, jeden z ich nabytków - Obafemi Martins, wyrasta na godnego następce innego przedstawiciela Czarnego Lądu w drużynie Juana Ignacio Martineza - Arouny Kone. To właśnie trafieniom Nigeryjczyka drużyna z Ciutat de Valencia zawdzięcza dwa niezwykle cenne zwycięstwa na własnym stadionie: z Realem Sociedad San Sebastian i w derbach z Valencią. Teraz przyszedł czas na to by ukłuć rywala na obcym boisku.

Mój typ: remis 1:1

Espanyol Barcelona - Rayo Vallecano, Cornella-El Prat; niedziela 16:00

O tym spotkaniu można napisać jedno - starcie dwóch szkoleniowców, którzy są specjalistami od robienia czegoś z niczego. Różnica objawia się w stażu obu tych trenerów. Mauricio Pochettino w swej niewdzięcznej misji trwa już ładnych kilka lat, by wspomnieć o tym, że spośród wszystkich fachowców w La Liga okupuje swoje stanowisko najdłużej. Jego niedzielny adwersarz - Paco Jemez to absolutny świeżak w tej dziedzinie. Wspólną cechą obu tych panów jest też fakt, że obaj jeszcze niedawno kopali piłkę na hiszpańskich boiskach i to w barwach klubów, które dane jest im aktualnie trenować.

Argentyński coach, mimo tego iż w trudach pracy w tak zdezorganizowanym klubie jak Espanyol jest zahartowany, w bieżących rozgrywkach od opiekuna Vallecanos sporo mógłby się nauczyć. To właśnie piłkarze reprezentujący madrycki klub zbierają same pozytywne recenzje i mimo iż zaliczają wpadki to całokształt ich gry w 7 pierwszych kolejkach należy oceniać więcej niż pozytywnie. Duża w tym zasługa łysego szkoleniowca, który przede wszystkim nauczył swych zawodników gry piłką, dzięki czemu nawet w starciu z lokalnym kolosem z Madrytu nie wyglądali oni na ubogich krewnych. Paco ma pomysł na tę drużynę, a jednocześnie stara się nie przywiązywać do schematów i rotować zestawieniem składu w zależności od rywala. Efektem tego, widzieliśmy już w tym sezonie nawet Rayo grające trójką w obronie. Tę drużynę naprawdę chce się oglądać, mimo tego że odeszli z niej odpowiedzialni za większość bramek zdobytych w ubiegłym sezonie Diego Costa i Michu.

Po latach względnie efektywnej pracy na jałowej ziemi Pochettino zdaje się mierzyć z problemami, których nie jest w stanie przezwyciężyć. Strata tak istotnych dla poszczególnych formacji zawodników jak Didac Vila, Coutinho czy Alvaro Vasquez odbija się na drużynie. Nie jest jednak prawdą, że wszyscy w ekipie Pericos zawodzą. Przeciwnie, gdy prześledzimy osiągnięcia poszczególnych zawodników dojdziemy do wniosku, że pod względem personaliów to nie wygląda źle. Jest świetnie spisujący się Verdu, przebłyski miewają Wakaso i Rui Fonte, zaskakująco dobrze do drużyny wprowadził się Samuele Longo, a wciąż pewnym punktem w bramce jest Cristian Alvarez. Przyczyna tak fatalnej gry siedzi w głowach tych zawodników i nie wydaje się by Mauricio Pochettino dysponował środkami by tę barierę przełamać. Papużki muszą po prostu wygrać. Gdyby udało im się to tydzień temu z Valladolid (a należało im się) dziś widziałbym ich w roli faworytów. W obecnej sytuacji, mam jednak wątpliwości.

Mój typ: remis 1:1

Granada CF - Real Saragossa, Los Carmenes; niedziela 17:50

Trzeci niedzielny pojedynek będzie czymś więcej niż walką o ligowe punkty. Będą to także swego rodzaju manewry rozpoznawcze, albowiem los skojarzył ze sobą te dwie ekipy podczas losowania par 1/16 finału rozgrywek o Puchar Króla. Stawką będzie więc nie tylko zwycięstwo, tak istotne dla obu ekip z punktu widzenia walki o utrzymanie (tzw. mecz za 6 pkt), ale i uzyskanie pewnej przewagi psychologicznej przed walką w Copa del Rey.

Będzie to także pojedynek dwóch teamów, które zaczęły sezon lepiej niż im to wróżono, mimo iż nie do końca odzwierciedla to ich miejsce w tabeli. Saragossę skazywałem osobiście na pożarcie, po tym jak w zeszłym roku cudem uniknęli relegacji do Segunda. Tymczasem w tym sezonie radzą sobie powyżej moich oczekiwań. Manolo Jimenez udowadnia tym samym, że jest kimś więcej niż tylko dobrym "strażakiem". Jego drużyna w pokonanym polu zostawiła już rywali, z którymi zapewne dane im będzie walczyć o utrzymanie - Osasunę i Espanyol, więc Granada nie może czuć się spokojna. 5 porażek nie jest może powodem do dumy, ale w żadnym z tych spotkań drużyna ze stolicy Aragonii nie dała sobie wbić więcej niż 2 gole, psując zarazem dużo krwi dużo silniejszym rywalom: Maladze, Valencii czy Sociedad. W ostatniej kolejce, grając w 9, omal co nie pozbawiła wygranej Getafe skutecznie się broniąc i próbując ataków. W klubie jest może biednie, ale na pewno nie brak ambitnego podejścia i zdrowej rywalizacji. Dzięki temu, obok tak doświadczonych ligowców jak Romaric, Postiga, Apono czy Paredes ma szansę występować wszystkim do niedawna nieznany Victor Rodriguez.

O Granadzie pisałem sporo przy okazji ostatniej kolejki. Nie chciałbym wobec tego się powtarzać, gdyż akurat ich atuty opisałem obszernie przy okazji tamtego artykułu. Tutaj nadmienię tylko, że pomijając wszystkie krzepiące słowa o Saragossie, nie można zapomnieć o tym, że to jednak zespół z Andaluzji jest faworytem niedzielnego starcia. Gospodarze celować będą w 3 punkty, korzystając z tych samych metod co dotychczas, spinając wszystko doskonałym balansem między grą defensywą i atakami oraz wierząc w umiejętności swego portero - Tono Martineza:

Mój typ: 2:1 dla Granady

Osasuna Pampeluna - Real Betis Balompié, Estadio Reyno de Navarra; niedziela 19:45

Spotkanie, w którym ciężko wskazać mi zdecydowanego faworyta, a ostatnim źródłem jakim powinienem się w tym wypadku posiłkować jest tabela. Betis mimo koszmarnej gry i bazowaniu na skutecznym rozgrywaniu stałych gry, przed tą kolejką zajmował wysokie 4. miejsce, przed samym Realem Madryt. W ekipie gości tego pojedynku wyróżnić można przede wszystkim Benata, który te wolne oraz rożne bije (4 asysty) i Paulao, który potrafi je zamieniać na gole i trzyma w ryzach defensywę Verdiblancos, o ile akurat nie leczy jakiejś nowej kontuzji (największy obok Carlesa Puyola pechowiec w tej materii w bieżących rozgrywkach). Ilekroć słyszę więc (a zdarza się to często) w czasie transmisji telewizyjnych ze spotkań Andaluzyjczyków, że ich celem jest imitowanie stylu Barcelony, na mojej twarzy gości uśmiech politowania. Pepe Mel obok trenowania trudni się także pisaniem książek. Wspomniane porównanie do klubu z Katalonii to chyba gatunek fantasy.

O Osasunie przy różnych okazjach napisałem już sporo, przeważnie złych rzeczy. Nic dziwnego. Większość ich wyników powoduje jednoznaczne odczucia. Ciężko mi było ich pochwalić nawet wtedy, gdy rozgromili Levante 4:0, bo wynik zupełnie nie odzwierciedlał przebiegu spotkania. Gdy jednak mam problemy z wskazaniem prawdopodobnego zwycięzcy doświadczenie nauczyło mnie, że warto wskazać na tego, na którego podwórku kopana będzie piłka. Jako, że Betis nie urzeka mnie zupełnie, stawiam na skromną wygraną gospodarzy. Idę o zakład, że Armenteros coś wciśnie.

Mój typ: 1:0 dla Osasuny

Real Sociedad San Sebastian - Atletico Madryt, Estadio Anoeta; niedziela 21:30

Niedzielny maraton z La Liga zakończy mój osobisty faworyt wśród spotkań 8. kolejki. Do Kraju Basków zawita nieco sensacyjny wicelider z Madrytu, powalczyć o to by dystans do Barcelony dalej wynosił tyle co nic lub nawet przy korzystnym układzie bramkowym wyjść na prowadzenie w La Liga (mało realne). Zadanie jednak nie jest takie proste. Na Anoeta nie jest łatwo wygrać i nie ma tu specjalnie znaczenia czy przyjeżdżasz w koszulce Realu Madryt, Barcelony, Atletico czy Saragossy. Po prostu - niezbyt gościnne miejsce. Gdy więc do San Sebastian zjedzie niepokonana w tym sezonie (a od 6 spotkań dzieląca i rządząca w lidze) ekipa Diego Simeone nikt nie będzie samym tym faktem specjalnie poruszony.

Z miejsca zaznaczę, że do gospodarzy tej potyczki pałam sympatią. Tworzą dla mnie jeden z ciekawszych kolektywów w La Liga, który jeśli ma dzień - wcale nie musi odstawać poziomem od najlepszych. Problem jest jeden - te dobre dni zdarzają się jak dotychczas głównie wtedy, gdy piłkarze Montaniera grają na własnym obiekcie. Plus jest taki, że właśnie tam w niedzielę wystąpią. I jeśli ktoś miałby w najbliższym czasie urwać punkty Los Colchoneros to właśnie oni i właśnie tu. Sociedad to przede wszystkim doskonałe połączenie młodości z odrobiną doświadczenia, okraszone świetnym wyszkoleniem technicznym. Młodzież, do której można zaliczyć występujących w kadrach młodzieżowych Inigo Martineza, Illarramendiego, Griezmanna czy nieco starszych Jose Angela i Carlosa Veli, uzupełniona jest zawodnikami znajdującymi się w optymalnym dla piłkarzy wieku jak Xabi Prieto, Zurutuza czy Agirretxe. Całość tworzy czasem mieszankę wybuchową i ostrożność nakazuje podchodzi do starć z nimi z respektem.

Po drugiej stronie Rojiblancos. Drużyna, na której cześć nie tylko na łamach tego bloga, regularnie wznoszone są peany. Ci mniej wnikliwi sprowadzają ich sukcesy do doskonałej formy rewelacyjnego Falcao i 10 chłopa obok (co spoglądając na grę reprezentacji Kolumbii może mieć nawet jakieś sensowne podstawy). Ci którzy analizują zjawisko głębiej, na pewno docenią każdego zawodnika z osobna, a już na pewno takich asów jak Diego Costa (powracający na ten mecz po drobnym urazie) czy Arda Turan. Nie ma co się oszukiwać. Dla wszystkich poza mną to Colchoneros są faworytami tego spotkania. Ale ja ostrzegam przed pochopnym dopisywaniem im 3 "oczek".

Mój typ: 2:1 dla Sociedad

Sevilla FC - R.C.D. Mallorca, Estadio Ramon Sanchez Pizjuan; poniedziałek 21:30

Ostatnim akordem 8.kolejki będzie starcie bezpośrednich sąsiadów w ligowej tabeli. Obie ekipy zgromadziły jak dotąd po 11 punktów i stawką tej konfrontacji będzie to, która z tych drużyn powróci do walki o najwyższe cele, a która wtopi się w ligową szarzyznę. Bez dokładniejszej analizy można by stwierdzić, że mamy do czynienia ze spotkaniem dwóch zespołów, które po udanym starcie rozgrywek, wyraźnie złapały zadyszkę. Jest to jednak mylne wrażenie. Oczywiście, rezultaty i tabela są świętością, a płynący z tych źródeł komunikat ciężki do podważenia. Rzeczywistość nie jest jednak tak czarno-biała.

Problemy gospodarzy zaczęły się od starcia z nie byle kim, bo z Barceloną i to starcia, które równie dobrze Sevillistas mogli wygrać. Zabrakło szczęścia i futbolowego obycia, którym dysponował rywal. Nikt jednak nie wpadłby na pomysł, by drużynę z Andaluzji krytykować. Później przyszła nieco wstydliwa porażka z Celtą, ale przyczyny tej kompromitacji już wskazywałem (eksperymentalna linia pomocy). Niby podopieczni Michela znajdą wymówkę, ale porażka pozostaje porażką, a nastroje w zespole muszą ulec pogorszeniu. Na pewno nie polepszą ich popisy Gary'ego Medela, który został w ubiegłym tygodniu aresztowany na 2 godziny w Chile (nie pierwszy raz) po tym jak uderzył Bogu ducha winną dziennikarkę (podobno była zbyt dociekliwa, ale to jeszcze nie powód). Pozytywnie na morale nie wpłyną też informacje o zdrowiu Piotra Trochowskiego. Kat Barcelony i Realu przeszedł operację i wypadnie z gry na 4 miesiące. Plusem będzie powrót Ivana Rakiticia i Perottiego. Drobny uraz wyleczył również Cicinho.

Na Balearach pomstują za to na sędziów, a konkretniej na ich decyzje, które utrudniły im walkę o punkty w dwóch ostatnich meczach. Mallorca jednak tak wysoko jak poniedziałkowy rywal zapewne nie mierzy i 11 punktów po 7 kolejkach uznawane jest za wynik zgodny z planem. Nie da się jednak ukryć, że wcześniej ekipa Caparrosa  rozbudziła apetyty swoich sympatyków. Jak podkreślałem już swego czasu, futbol prezentowany przez Mallorkę do najbardziej urokliwych nie należy, ale w przeciwieństwie do tego, co możemy zaobserwować w Betisie, nikt tutaj fajerwerków nie oczekuję. Mallorca rezyduje na wyspie to i styl prezentuje wyspiarski, a gole chce zdobywać siłą Tomera Hemeda (urządził sobie ostatnio trening strzelecki na Luksemburgu) i Victora Casadesusa. Czy to wystarczy na Seville? Tego nie wiadomo, ale sporym udogodnieniem dla wyżej wymienionych goleadorów będzie absencja Alberto Botii.

Mój typ: 1:0 dla Sevilli

6 komentarzy:

  1. te analizy są tak ogólnikowe i marne.. jakiś konkret proszę, np że benat nie gra i to jest huge blow dla gosci co stawia ose w dogodnej sytuacji, elo

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, nie rozumiem problemu do końca. Akurat w przypadku Betisu - przyznam - nie doczytałem i informacji o absencji Benata. W tym wypadku jest więc ogólnikowo, ale to dlatego, że skupiłem się na czym innym. Dla mnie zresztą brak jednego zawodnika to nigdy nie jest powód do postawienia kogoś w bardziej uprzywilejowanej sytuacji (co zresztą potwierdził sam mecz). Przy innych meczach wskazywałem na jakieś absencje, więc stwierdzenie, że są "ogólnikowe i marne", a potem przyczepienie się do jednej zapowiedzi jest...ogólnikowe i marne. No ale to pierwsze zapowiedzi. Napisane dość spontanicznie. Problemem jest jednak czasem brak źródła (choć Betisu to nie dotyczy). To chyba proste, że przy kolejnej kolejce muszę napisać o rzeczach bardziej aktualnych, bo inaczej się powtórzę. Tak czy owak - dzięki za wskazówki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałem dodać, że dla mnie dyspozycja drużyny jest ważniejsza od tych absencji poszczególnych piłkarzy, bo każdą dziurę można załatać.

    OdpowiedzUsuń
  4. W przypadku Benata mamy do czynienia z absencją za kartki, więc to też nie jest jakiś hot news.

    OdpowiedzUsuń
  5. no, spoko, tylko piszesz: "W ekipie gości tego pojedynku wyróżnić można przede wszystkim Benata, który te wolne oraz rożne bije (4 asysty)", a ten gość nie gra w tym meczu, więc warto chyba to dodać. I tak, przez tę absencję osa była w uprzywilejowanej sytuacji(betis miał mniejsze szanse na strzelnie gola, no i nie strzelił), a to że napastnicy z reydno de navarra nie potrafili tego wykorzystac to inna sprawa. pozdro

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadza się - dlatego uznałem Twoją uwagę za trafną. Nie za bardzo jednak widziałem w tym wadę, która dyskwalifikuje całość ;)

    OdpowiedzUsuń