czwartek, 13 września 2012

Transferowa tiki-taka, czyli kto udanie spędził wakacje, a kto bawił się średnio

Przed kilkoma dniami definitywnie zamknięto okienko transferowe. Sensacyjnych transferów nie dokona już ani zespół Zenitu Sankt Petersburg ani Anży Machaczkala. Ostatnią szansą na zakontraktowanie kogokolwiek jest wolny transfer, ale nie jest odkryciem fakt, że w ten sposób nie dojdzie juz do żadnej szokującej transakcji. W takiej sytuacji, z czystym sumieniem można podsumować mercato na rynku hiszpańskim.

Tabela nie uwzględnia transferów dokonanych po 01.09.2012 r. (m. in. Hulk, Witsel)
































Przedstawiona powyżej tabela pokazuje, jak swoimi środkami w letniej przerwie dysponowały kluby reprezentujące poszczególne ligi. Na pierwszy rzut oka widać, że nie był to okres finansowych szaleństw klubów La Liga. Hiszpańskie zespoły w lipcu i sierpniu wydały nie tylko mniej niż firmy występujące w ligach, które można określić jako konkurencyjne względem Primera Division (Serie A, Premier League czy Bundesliga), ale również mniej niż w ligach teoretycznie wyraźnie słabszych (Ligue 1, rosyjska Premier Liga). Z drugiej strony transferowy rozgardiasz okazał się zbawienny dla kas pierwszoligowych klubów, które łącznie zostały wzbogacone o niespełna 50 mln €, co mając na uwadze kryzys dotykający w szczególności Hiszpanię, nie jest bez znaczenia. Dzieje się tak z uwagi na to, że hiszpańskie kluby wciąż potrafią sprzedać, a wachlarz potencjalnych kupców, świadomych poziomu La Liga stale się rozszerza. Zaskakiwać może kosmiczna suma wydana przez kluby Premier League. Angielska ekstraklasa przez wielu nazywana jest najlepszą ligą na świecie. Dziwi, więc fakt, że brytyjskie zespoły na transfery (przeważnie spoza ligi) są zmuszone wydawać tak wiele.

Dokładna analiza poczynań transferowych klubów La Liga wobec zauważalnej tendencji „zaciskania pasa” wydaje się być bezcelowa. Z tego też powodu uznałem, że  przedmiotem rzeczonego podsumowania nie będą kosmetyczne operacje jakich dokonała większość ekip. Skupimy się więc na tych, którym ostatnie dwa miesiące pracy dyrektorów sportowych dały nadzieję na walkę o wyższe cele i na tych, którym sprzedaż czołowych graczy zweryfikowała plany na przyszły sezon, ograniczając je do walki o utrzymanie.

Kto w okienku transferowym okazał się najbardziej skuteczny?

1. Valencia CF

Podstawową różnicą między poprzednim sezonem, a bieżącymi rozgrywkami jest zmiana na stanowisku szkoleniowca Nietoperzy. Nad wyraz specyficznego trenera, jakim był Unai Emery (od tego sezonu Spartak Moskwa), zastąpił były zawodnik Los Ches Mauricio Pellegrino. Zakończony w ten sposób związek baskijskiego szkoleniowca z VCF można określić jako toksyczną relację. Pomysły Emery’ego poskutkowały wybuchem talentu takich zawodników jak Jordi Alba czy Soldado, których efektem było ich powołaniem do kadry. Kilka innych wynalazków byłego trenera Valencii wkrótce może stanowić o sile drużyny (np. Piatti, Feghouli). Bask umiłował jednak eksperyment zbyt mocno. Gęste rotacje sprawiły, że drużyna nie była w stanie wejść na wyższy poziom, a zachwycające widowiska, przeplatały się ze spotkaniami, które u kibiców i zarządu powodowały ból głowy. To właśnie sympatycy klubu i jego zarządcy byli odpowiedzialni za potęgowanie nastrojów przeciwne Emery’emu (zarzucano mu m in. dyskryminację wychowanków przy ustalaniu składu) , w związku z czym jego rozbrat z Nietoperzami był kwestią czasu.

Popularny El Flaco na starcie sezonu może liczyć na kredyt zaufania. Dostał też do dyspozycji ciekawy zespół. Miast rozpaczać nad szybkim odejściem Jordiego Alby do Barcelony, działacze zaczęli myśleć jak wzmocnić zespół. Głównymi celami było wzmocnienie lewej flanki, poprzez znalezienie zastępstwa dla Alby oraz skrzydłowego. Manuel Llorente miał też za zadanie zakontraktować napastnika, środkowego pomocinka i prawego obrońcę. Wśród potencjalnych wzmocnień wymieniano Guilherma Siqueire, Javiego Marqueza, Alvaro Vasqueza czy Kevina Gameiro. Zawodnicy Ci jednak zasilili inne drużyny lub pozostali w swoich klubach.

Negocjacyjne fiasko nie sprawiło jednak, że dyrektor sportowy VCF Braulio Vazquez.ustał w poszukiwaniach . Jeszcze przed rozpoczęciem europejskiego czempionatu „zaklepano” transfer prawego obrońcy – Joao Pereiry, a poczynania Portugalczyka w czasie EURO potwierdziły, że może to być strzał w „10”, zwłaszcza jeśli spojrzymy na sumę odstępnego, wynoszącą niespełna 4 mln euro. Pozycję lewoskrzydłowego ma zająć Andres Guardado, który ostatni sezon spędził wraz z Deportivo w Segunda Division i przybył na Mestalla wraz z wygaśnięciem jego umowy z beniaminkiem La Liga. Jeśli dobrze znany wiernym sympatykom Primera Division Meksykanin nawiązałby swą grą do  najlepszych lat gry w galicyjskim kubie, może być zabójczą bronią dla rywali Valencii.  

W dalszej kolejności skupiono się na wzmocnieniu środka pola. Wobec odejścia Mehmeta Topala, kontuzji Evera Banegi i plotek o możliwym transferze Tino Costy, taki kierunek działań był całkiem uzasadniony. Wybór padł na Fernando Gago, zawodnika Realu, który ostatni sezon spędził we włoskiej Romie. Mimo iż kariera Argentyńczyka nie rozwija się zgodnie z początkowymi przewidywaniami nie ulega wątpliwości, że to piłkarz o wielkich umiejętnościach. Wespół z transakcją obejmującą przybycie Argentyńczyka nieco niespodziewanie wykupiono od Królewskich Sergio Canalesa. Póki co, kariera młodego Hiszpana upływa pod dyktando fatalnych w skutkach kontuzji, jednak każdy kto pamięta jego sensacyjne występy w barwach Santander, wie że warto czekać na powrót tego chłopaka do zdrowia. Wzmocnienia w drugiej linii uzupełnia osoba Jonathana Viery z Las Palmas.

Najwięcej czasu Valencii zajęły poszukiwania konkurencji dla Mathieu na lewej obronie. Wstępnie ogłoszono zakontraktowanie Didaca Vili (zawodnik Milanu, ostatni sezon w Espanyolu). Chwilę później miała jednak miejsce niecodzienna sytuacja – transfer anulowano wobec niekorzystnych wyników testów medycznych – okazało się, że kontuzja leczona przez Katalończyka wyłączy go z gry na dłużej niż przypuszczano. Od tej chwili w szeregach zarządu walczyły ze sobą dwie opcje – jakościowa i oszczędnościowa. Ku uciesze fanów Los Ches obie koncepcje udało się pogodzić i do klubu zawitał Aly Cissokho, a kwota odstępnego wyniosła około 6 mln euro. Na cięcie kosztów zdecydowano się za to w przypadku napastnika. Alternatywą dla Roberto Soldado będzie piłkarski obieżyświat Nelson Haedo Valdez, który swego czasu zasłynął strzeleniem 2 goli Barcelonie na Camp Nou

Zastanawiać mogą jednak nazwiska zawodników, których się pozbyto. Wszak Paco Alcacer czy Pablo Hernandez to właśnie wychowankowie, nad losem których tak utyskiwano za panowania Unaia Emery’ego.

2. Getafe CF 

Ciekawej przebudowy dokonano również w podmadryckim Getafe. Ekipa, będąca ostatnimi czasy przede wszystkim azylem dla wychowanków madryckiego Realu, w tym okienku zadziałała na rynku znacznie ambitniej.

Umiejscowienie Azulones wśród pozytywnych bohaterów zmagań transferowych może co poniektórych zdziwić. Z klubem pożegnał się przecież najlepszy strzelec – Miku, a szeregi drużyny opuścili zasłużeni dla klubu Cata Diaz czy kapitan Javier Casquero. W mojej opinii, mimo ich roli w dotychczasowej układance Luisa Garcii Plaza, są to piłkarze z gatunku tych absolutnie do zastąpienia, a swą grą nie mogli drużynie dać już nic więcej, . Tak więc po kolei.

Pierwszą rozsądna decyzją było wykupienie zawodników przebywających wcześniej w klubie na zasadzie wypożyczenia. W ten sposób pełnoprawnymi członkami zespołu zostali bramkarz Moya (wcześniej Valencia), defensor Alexis (Sevilla) i Pedro Leon (Real Madryt). Moya i Alexis zapracowali na kontrakt solidną grą w ubiegłej temporadzie, natomiast trzeci z ww graczy wywołuje pozytywne wspomnienia w związku z tym jak prezentował się w tym klubie w sezonie 2009-2010.

Pomoc została zasilona o solidnego ligowca Xaviego Torresa. Zawodnik z epizodem w takich klubach jak FC Barcelona czy Malaga poprzednie rozgrywki spędził w Walencji, gdzie w tamtejszym Levante zanotował razem z kolegami świetny sezon, zakończony miejscem dającym awans do Ligi Europy.

Przede wszystkim Getafe zbroiło się w przedniej formacji. Wobec wypożyczenia w ostatnim dniu okna transferowego wcześniej wspomnianego reprezentanta Wenezueli, do klubu w jego miejsce trafiło dwóch zawodników, którzy w przyszłości mogą świadczyć o sile reprezentacyjnego ataku. Alvaro Vazquez i Paco Alcacer już teraz trafiają seryjnie dla kolejnych reprezentacji młodzieżowych. Ta dwójka, Pedro Leon oraz wyciągnięci ze słabeuszy ubiegłorocznej batalii w Primera – Lafita i Colunga tworzą jeden z ciekawszych ofensywnych arsenałów w La Liga, który napsuł już krwi madryckiemu Realowi i jest gotów sprawić więcej niespodzianek.

3. FC Barcelona

Ostatnim klubem, który warto w tym miejscu wyróżnić jest drużyna ze stolicy Katalonii. Josep Maria Bartomeu i Andoni Zubizarreta znów postawili na zakontraktowanie dwóch wartościowych graczy. Wybór padł na wychowanka klubu (któremu w młodym wieku podziękowano za współpracę ze względu na…zbyt niski wzrost) Jordiego Albę i defensywnego pomocnika Alexa Songa Bilonga. Jak widać wybrano scenariusz mocno zbliżony do tego co działo się dokładnie rok temu. Drobna różnica pomiędzy oboma obrazkami cieszy jednak z pewnością prezesa klubu Sandro Rosella, obsesyjnie dbającego o stan klubowych finansów. Na rachunki bankowe Valencii i Arsenalu powędrowało bowiem łącznie jedynie nieco ponad 30 mln euro, co w przypadku pozyskania dwóch klasowych zawodników jest sumą rewelacyjną, mając na uwadze dwie blisko 40-milionowe transakcje przeprowadzone przed sezonem 2011/2012. Warto odnotować, że jak co roku pierwszą kadrę zasilili najbardziej obiecujący zawodnicy rezerw – Montoya, Bartra i Muniesa.

Jednocześnie potencjał drużyny nie ucierpiał przez sprzedaż zawodników. Na sportową emeryturę połączoną z zarabianiem sporych pieniędzy powędrował Seydou Keita, który korzystając z klauzuli pozwalającej mu odejść za darmo (kwestia niewystarczającej liczby spotkań) trafił do ligi chińskiej. Śledząc jednak dotychczasowe statystyki Malijczyka, trzeba przyznać, że nie próżnuje. Drugie osłabienie miało charakter kontrolowany. Zgodnie z życzeniem Tito Vilanovy do niemieckiego Schalke wypożyczono Holendra Ibrahima Afellaya. Podobny los czekać miał, łączonych odpowiednio z Malagą i Sevillą, Andreu Fontasa i Jonathana Dos Santosa jednak młodzi zawodnicy zdecydowali się zostać w klubie i powalczyć o meczową kadrę.

Nie wszędzie jednak okres wakacyjny wspominany będzie tak radośnie jak w 3 wspomnianych drużynach.

1. Osasuna Pampeluna

Najlepszą baskijską ekipę ubiegłego sezonu czeka najprawdopodobniej chudy rok. Wobec osłabień,  jakich doznała 7 drużyna poprzednich rozgrywek, łatwiej będzie Baskom o powtórzenie takich rezultatów jak 0:8 z Barceloną czy 1:8 z Realem, aniżeli o sensacyjne pokonanie późniejszego wicemistrza kraju w stosunku 3:2.

Z drużyną pożegnał się i wrócił do Atletico Madryt mózg drużyny, odpowiedzialny za kreacje okazji strzeleckich, skądinąd wychowanek Los Rojillos Raul Garcia. Jego miejsce zająć ma tułający się w ostatnich latach między Sevillą a Rayo Vallecano Emiliano Armenteros. Sympatykom Osasuny pozostaje mieć nadzieję, że Argentyńczyk nawiąże do swoich osiągnięć z sezonu 2010/2011 kiedy to na drugoligowych boiskach w barwach Rayo aż 20 razy trafiał do siatki rywali. Śledząc jednak jego osiągnięcia w Primera mam co do tego spore wątpliwości.

W ekipie dowodzonej przez José Luisa Mendilibara nie zobaczymy też już zawodnika, który zapracował sobie na przydomek "kata Barcelony" - Dejana Lekicia. Osłabienie to o tyle mniej bolesne niż strata Raula Garcii, że Blaugrana była jedyną ofiarą Chorwata, którą raził tak zapamiętale. Przez cały swój pobyt w mieście znanym z gonitw byków, do siatki trafiał dość rzadko. Lukę po nim ma zapełnić niechciany w Realu Sociedad San Sebastian – Joseba Llorente. Baskijski snajper robi to o tyle skutecznie, że już w pierwszej konfrontacji z Katalończykami pokonał Victora Valdesa, a zarazem o tyle nieszczęśliwie, że gol ten nie dał klubowi takiej korzyści jak trafienia rosłego Chorwata.

Listę strat uzupełniają tacy zawodnicy podstawowego składu jak Javad Nekounam czy Ibrahima Balde. Spektakularnych transferów obliczonych na znalezienie ich następców brak, bo ciężko uznać za takie zaciąg z Segunda Division.

2. Levante UD

Drugim stratnym okienka jest moim zdaniem Levante. O zmianach, jakie zaszły w tym klubie blogowałem już skrótowo przy okazji oceny szans pucharowych podopiecznych Juan Ignacio Martíneza. W klubie z Walencji można powoli mówić o syndromie Espanyolu, o którym felieton popełnił niedawno Piotr Laboga. W odniesieniu do tego artykułu warto zadać pytanie czy szkoleniowiec Levante okaże się tak wybitnym specjalistą od tego typu misji jak Mauricio Pochettino? I jak w związku z tym poradzi sobie sam klub, w niecodziennej dla siebie sytuacji jaką jest gra na 3 frontach? Znane z niedalekiej przeszłości przypadki Villarreal i Celty Vigo pokazują wszak, że kłopoty natury kadrowej nie sprzyjają klubom reprezentującym Hiszpanię w Europie w rywalizacji ligowej.

3. Malaga CF

O sytuacji tej andaluzyjskiej drużyny była już mowa w kilku poprzednich wpisach. Umieszczam ją w tym notowaniu wierząc, że się pomylę i klub ten wyjdzie ze swych problemów obronną ręką. Mimo, że pierwsze powody do optymizmu już są (awans do fazy grupowej LM i udany start w lidze), to odnotowania strat, jakie poniosła Malaga nie sposób uniknąć. Tak to bywa, gdy z drużyny odchodzi reprezentant kraju, jeden z bardziej błyskotliwych rozgrywających ligi, czołowy strzelec i asystent w drużynie Manuela Pellegriniego czyli Santi Cazorla. Podobne litanie można odmówić wyliczając zasługi Salomona Rondona czy Jorisa Mathijsena. Chilijskiego szkoleniowca cieszyć może jednak fakt, że w ostatniej chwili zakontraktowano mu dwóch typowych napastników z doświadczeniem w La Liga i nie będzie już zmuszony do wystawiania na szpicy 17-letniego Fabrice'a Olingi.

Powyższy wybór ma charakter przykładowy. Mej uwadze nie umknęły transfery madryckiego Realu, które ktoś może uznać za bardziej obiecujące od tych dokonanych chociażby przez Barcelonę.  Nie ignoruję wzmocnień dokonanych przez Mallorce, Real Sociedad San Sebastian czy Sevillę i dostrzegam problemy Athleticu Bilbao czy Espanyolu. Starałem się jednak wybrać kluby, w których zapotrzebowanie na kilka trafnych posunięć zostało zlokalizowane i przygotowano na nie skuteczną odpowiedź. Z drugiej strony wyróżniłem drużyny z wyprzedażą przesadzające, ilustrując możliwe konsekwencje ich działań. Hiszpania jest jednak takim miejscem na futbolowej mapie, gdzie pełne kieszenie właścicieli nie są warunkiem sine qua non osiągnięcia najwyższego piłkarskiego poziomu i jestem przekonany, że niezależnie od stanu kadr – śledzenie ligowych zmagań dostarczy wielu emocji.

3 komentarze: