środa, 5 września 2012

Same dobre wiadomości - gala UEFA w Monako cz.1


W zeszły czwartek, tradycyjnie już w podatkowym raju odbyła się ceremonia losowania grup tegorocznej Ligi Mistrzów (w piątek uzupełniona losowaniem grup Ligi Europy). Jednym z punktów uroczystości było wręczenie nagrody dla najlepszego piłkarza grającego w Europie według UEFA. Statuetka powędrowała do reprezentanta Hiszpanii i zawodnika Barcelony Andresa Iniesty i właśnie o tym słów kilka nim przejdziemy do oceny szans hiszpańskich klubów w pucharach. 

Same nominacje stanowiły już spory sukces La Liga. Wśród 32 wstępnie wskazanych nazwisk, aż 12 to zawodnicy występujący na co dzień w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii (licząc z Luką Modriciem – 13). Zaledwie 12 piłkarzy z listy nie miało żadnego epizodu w hiszpańskiej ekstraklasie. Wśród tych, którzy w przeszłości występowali w La Liga niektórzy właśnie kopiąc piłkę na Półwyspie Iberyjskim się wypromowali lub spędzili najlepsze lata swojej kariery, by przywołać Sergio Aguero, Yaya Toure, Davida Silve, Fernando Torresa czy legendę madryckiego Realu – Raula Gonzaleza Blanco. Powołując się na ten ostatni argument warto jednak mieć na uwadze, że działa on w obie strony.

Trójka, z której wybierano w ostatecznym rozrachunku zwycięzcę była już jednak w pełni zdominowana przez graczy reprezentujących aktualnie Liga BBVA (przypadek?). 3 zawodników najwyższej klasy, spełniających wszystkie warunki aby tę nagrodę posiąść (a warto zauważyć, że nie każdy z tej 32 by swą kandydaturę obronił i nie chodzi tu o jakieś przypadkowe nazwiska jak Błaszczykowski czy osławiony przy tej okazji Leslie Davies). Mimo, że w swym geniuszu wszyscy do siebie zbliżeni, cały świat stawiał sobie pytanie, samo w sobie zawężające kwestię wyboru – Ronaldo czy Messi? Tymczasem nagle spomiędzy tej dwójki wyskoczyła blada twarz wirtuoza rodem z Andaluzji. Messi i Ronaldo mogli być zaskoczeni nie mniej niż Petr Cech wiosną 2009 roku czy Martin Stekelenburg latem roku 2010. 

Grono zaskoczonych było jednak szersze, a im było szersze tym moje zdziwienie rosło. Aż urosło do takich rozmiarów, że uznałem, iż trzeba je wyartykułować, bo uznaje wynik plebiscytu za jeden z bardziej świadomych z jakimi się spotkałem w futbolu, gdy w grę wchodziły jakiekolwiek wątpliwości. Argumentów jest od groma, a więc do dzieła. 

Zawsze w wypadku takich nagród w pierwszej kolejności próbuje się rozliczyć jurorów, w ich składzie czy kompetencjach doszukując się przyczyny ewentualnej sensacji (odwieczny problem Złotej Piłki). W przypadku omawianej nagrody wielkiego problemu nie ma – w grę wchodzą tylko kraje Starego Kontynentu, a Europa to kawałek ziemi niewątpliwie najbardziej cywilizowany pod względem piłkarskim i nie tylko. To tu prędzej czy później trafiają Ci najlepsi i to tu do wielkiej piłki jest najbliżej. Wybór powierzono dziennikarzom i generalnie jest to gremium najbardziej rozsądne. Los statuetki nie leży w rękach trenera, który o możliwości przeprowadzenia zmian w trakcie meczu dowiaduje się po kilkunastu latach kariery. Zwycięzcy nie wskazuje też żaden zawodnik, dla którego piłka i gra dla kadry jest najważniejsza, aczkolwiek bilety dla rodziny bardziej. Najlepszego wybierają ludzie, którzy (stosując oczywiście spore uproszczenie, bo w życiorysy nie wnikam) w piłce siedzą ładnych kilkanaście lat, żyją futbolem, a jednocześnie mają trochę oleju w głowie. 

Spójrzmy, więc jak rozłożyły się typy żurnalistów. Iniesta 19, Ronaldo – 17, Messi – 17. Już sam rozdział głosów (przypadkowo lub nie) doskonale odzwierciedla stan rzeczywisty – stawka była wyrównana. Nie było jak niejednokrotnie sugerowano dwóch faworytów, nikt też całej zabawy nie zdominował. Równiej być niemal nie mogło. Wejdźmy głębiej i sprawdźmy, kto na kogo głosował. Tutaj właśnie rodzi się pierwszy mocny argument na rzecz urodzonego w Fuentealbilla rozgrywającego. Na niego padł wybór reprezentującego Anglię Gavina Hamiltona (to, że Anglia futbolem żyje nie podlega dyskusji), Francuz Remi Chevrot (kraj ze stosunkowo silną ligą, będącą źródłem piłkarzy dla potentatów + jedna z bardziej utytułowanych reprezentacji w nowożytnym futbolu), Niemiec Rainer Franzke z Kickera (utytułowana i efektowna w swej grze reprezentacja + jedna z dwóch najlepiej zarządzanych lig), Grek Nikos Ikonomu (czy komuś to się podoba czy nie, Grecy na swoim koncie ME mają i to sporo świeższe chociażby od naszych ostatnich wielkich sukcesów), Włoch Alberto Cerruti (niesamowite tradycje piłkarskie, wciąż licząca się liga i kadra), Holender Jaap de Groot (mimo wszystko mocna reprezentacja kraju + główny eksporter piłkarskich talentów), Rosjanin Boris Bogdanov (najlepiej prosperująca na wschód od Niemiec liga i konkurencyjna kadra mimo wpadki na Euro) czy nasz swojski Roman Kołtoń. Tego ostatniego wartość znamy – nie zawsze błyskotliwy tak jakby chciał, ale jego piłkarskie obeznanie nie podlega wątpliwości. 

Gdyby jurorów ograniczyć do tych, którzy futbolem z racji swej przynależności państwowej oddychają, to niemal całą pulę zgarnąłby Don Andres. 2 głosy ostałyby się Cristiano Ronaldo, ale ich wartość deprecjonuje ich pochodzenie. Od swojego rodaka, zawodnik mistrza Hiszpanii głos miał niemal za darmo. Niemal, bo krajan Andresa Iniesty Francisco Justicia (nazwisko do wydawania jakichkolwiek sądów perfekcyjne), za donioślejsze uznał dokonania byłego zawodnika Manchesteru United, czym wywołał  mały skandal. Broni go jednak wolność wyboru, tłumaczy – pracodawca, czyli znana ze swej przychylności (i nie kryjąca się z nią) madrycka Marca. Messi w tej małej tabeli musiałby obejść się smakiem – 50 goli w lidze, 73 trafienia we wszystkich rozgrywkach, wzbogacone o niespełna 30 asyst nie rzuciły na kolana nikogo znaczącego. 

Drugi argument jest banalny. Iniesta wraz z kolegami, reprezentując Hiszpanię obronił na boiskach Polski i Ukrainy Mistrzostwo Europy, czyli sięgnął po najbardziej prestiżowe trofeum zespołowe w tym roku. Sam został wybrany MVP turnieju. Słusznie czy nie (Pirlo był równie wybitny, a niektórzy stwierdzą, że bardziej efektywny), przynajmniej wśród reszty triumfatorów konkurentów nie miał – swoisty primus inter pares.

Tutaj w zasadzie można by skończyć wyliczankę. Pozostałe sukcesy Andresa w tym sezonie nie zachwycają. Dla grającej od kilku lat o wszystko Barcelony 2 miejsce w lidze, półfinał Ligi Mistrzów czy Puchar Króla to absolutne minimum. 

Nagroda dla Andresa Iniesty ma jednak także inny wymiar. Może uchodzić za nagrodę za całokształt twórczości (choć zaznaczyć muszę, że fanem tego typu pomysłów nie jestem i drugiemu z wybitnych rozgrywających La Furia Roja i Azulgrany – Xaviemu ot tak, podobnego wyróżnienia bym nie przyznał). Żyjemy jednak w dziwnych, choć fascynujących czasach – epoce dwóch pogromców wszelkich rekordów, których wyczyny paraliżują wyobraźnię do tego stopnia, że maestrię takich graczy jak Xavi, Iniesta, Pirlo ciężko nagrodzić (sam Zidane miałby problem gdyby czarował kilka lat później). Jak trafnie zauważył zwycięzca: „To prawdziwy przywilej stać na scenie wraz z Messim i Cristiano, dwoma prawdziwymi potworami”. Prawdziwym osiągnięciem tej dwójki jest to, że wcześniej wyliczeni reżyserzy gry mają skromne szansę na triumf w tego typu plebiscytach.

Wróćmy jednak do bohatera wpisu. Ów ogół osiągnięć Hiszpana jest powszechnie znany. Te najważniejsze to 3 Puchary Mistrzów, 2 Mistrzostwa Europy i Mistrzostwo Świata. W sukcesach tych towarzyszyli mu oczywiście inni (część z nich może się poszczyć takim samym lub zbliżonym dorobkiem). Nikt jednak tych osiągnięć nie znaczył swą grą tak skrupulatnie jak Don Andres, na niemal każdym z nich zostawiając swoisty „stempel Iniesty”. Spójrzmy jak to wyglądało. 

Finał Ligi Mistrzów sezonu 2005/2006 w Paryżu pomiędzy Barceloną a Arsenalem. Katalońska drużyna gra w przewadze, ale do przerwy przegrywa 0:1 po golu Sola Campbella. W przerwie na boisku pojawia się Iniesta zmieniając Edmilsona. Rijkaard ze zmianami trafia idealnie. Posłani w dalszej kolejności na plac gry Larsson i Belletti zostają bohaterami. Ten pierwszy notuje dwie asysty, ten drugi strzela decydującą bramkę. Wszystko zaczyna się jednak od niepozornego Andaluzyjczyka, wtedy jeszcze numeru „24” Blaugrany. To on wyznacza początek remontady, jednym prostopadłym podaniem w kierunku Larssona przyspieszając akcję zespołu. Szwed muska piłkę, do której dopada Eto’o i precyzyjnym strzałem pokonuje Almunię.


Iniesta from David Horrocks on Vimeo.

W finale 2008/2009 już bezpośrednio uruchamia Eto’o, a ten pakując piłkę do siatki otwiera wynik spotkania. Najważniejsze robi jednak wcześniej - w doliczonym czasie gry rewanżowego spotkania półfinałowego przeciwko Chelsea na Stamford Bridge. Kontrowersje związane z tym meczem lepiej lub gorzej pamięta każdy (najlepiej pewnie wciąż Michael Ballack). Magicznie uderzenie Iniesty zapisało się jednak z pewnością w pamięci wszystkich bez wyjątku.


Iniesta Goal v Chelsea [2012] [NEW] [HQ] English... przez Josh_Alidina

Mija trochę ponad rok i w nieco mniej skandalicznych okolicznościach, ale przy nie mniejszej dramaturgii Andres znowu zadaje decydujący cios. Tym razem jest to finał Mistrzostw Świata w RPA i 116 minuta zmagań Hiszpanów i Holendrów. Torres i Fabregas podają na raty, Inieście wystarczy tylko jedna próba by pewnym wolejem pogrzebać nadzieje Oranje na czempionat globu. Dzięki temu trafieniu Andaluzyjczyk zapewnia sobie dożywotni szacunek rodaków i przez cały następny sezon fetowany jest wszędzie w kraju – zazwyczaj nieprzychylne Estadio Santiago Bernabeu i Estadio Cornellá-El Prat nie odstają od reszty w hołdzie dla filigranowego pomocnika. 


Iniesta from putjka on Vimeo.

Na finiszu następnego sezonu znów jest gdzie być powinien. Jest ostatnim, który dotyka piłki zanim ta trafi do Messiego. Argentyńczyk silnym strzałem ponownie wyprowadza Blaugranę na prowadzenie w finałowym pojedynku LM z Manchesterem, którego Katalończycy nie oddają już do końca. 


Messi marque à Wembley przez kortman88

Wreszcie finał minionego EURO. Nie zapisuje na swym koncie asysty czy bramki. Znów jednak od niego wszystko się zaczyna. Moment przyspieszenia w akcji, która dała Hiszpanom prowadzenie to jego prostopadłe podanie do Fabregasa, który później odgrywa do środka, gdzie akcję finalizuje David Silva.


Spain 1-0 Italy Goal David Silva ( Uefa Euro... przez Bratu_Marian

Mimo bogatej argumentacji opartej w całości na faktach to tylko moja opinia. Kevin-Prince Boateng uwaza, że nagrodę powinien otrzymać Cristiano Ronaldo, Sergio Aguero jest przekonany, że najbardziej zasłużył Messi. Ja za dzieciaka oglądałem kapitana Tsubase i wierzyłem, że takie rzeczy mogą się dziać w futbolu naprawdę, więc wybór Iniesty jest dla mnie oczywisty.


5 komentarzy:

  1. Moim zdaniem w tym roku Iniesta kompletnie nie zasłużył na nagrodę. Już prędzej w 2010. To był rok tak wielkiej dominacji Ronaldo i Messiego, że ta decyzja jest co najmniej dziwna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby ta dominacja była tak znacząca, któryś z nich doprowadziłby swoją drużynę do czegoś spektakularnego, a tak się nie stało. Messi i Ronaldo to roboty. Dla mnie kluczowe stwierdzenie z tego tekst to wzmianka o Zidanie. Gdyby on trafił na dwóch takich zawodników to co, też by nie został w żaden sposób nagrodzony? Nonsens. Iniesta w 2010 roku może strzelił zwycięskiego gola, wcześniej też trafił w jednym meczu, ale wtedy ten sukces się rozkładał na wielu bo grał Villa, lepiej grał Xavi. W tym roku był wyraźnym liderem i sięgnął po najważniejszy tytuł. Skoro został MVP to zarówno kryterium osiągnięć zespołowych jak i indywidualnych zostało osiągnięte. Jeśli by sprowadzić nagrodę do rywalizacji Messiego i Ronaldo to nagrodę powinien dostać bez gadania Messi, bo przecież strzelił więcej. Ale takie nagrody muszą pogodzić wiele interesów, a jak ww pokazałem nie ma tu przypadku

    OdpowiedzUsuń
  3. W dodatku można tę nagrodę odebrać jako chęć świadomego uhonorowania Iniesty, biorąc pod uwagę że ZP to trochę ranking popularności i tam raczej nie wygra.

    No i jest to nagroda dla najlepszego gracza w Europie, więc Mistrzostwa Europy odgrywają tu rolę szczególną.

    OdpowiedzUsuń
  4. W 2002 Kahn też dostał nagrodę najlepszego piłkarza mistrzostw, ale czy był nim? W sumie podobnym uhonorowaniem była w Premier League nagroda dla Giggsa, ale i tak ten argument w ogóle mnie nie przekonuje.

    ps. Usuń weryfikacje :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Kahn bronił wtedy wyśmienicie. No może poza finałem, ale nagroda zdaje się była przyznawana wtedy przed nim. Z drugiej strony dla mnie bramkarz to nie piłkarz. A przynajmniej nie powinien być brany pod uwagę w takich rankingach (no chyba, że narodziłby się ktoś kosmiczny).

    Odpowiedz sobie na pytanie czy Andres na Euro nie grał genialnie. Jasne, Pirlo być może grał nawet lepiej, ale mądrzy ludzie przyznali nagrodę po rozegraniu wszystkich spotkań. Inieście można zarzucić, że tylko jedna asysta, ale gdyby analizowanie piłki nożnej polegało wyłącznie na zestawianiu przeróżnych liczb to wirtuozami futbolu byliby Inzaghi czy Gomez. Te statystyki Iniesty i w kadrze i w Barcelonie często zakłamuje też sposób gry w którym kluczowe dla akcji podanie nie musi być asystą.

    Poza tym tak jak mówię, to jest nagroda UEFA - mniej prestiżowa od ZP, którą zgarnie pewnie ktoś z dwójki Ronaldo-Messi. Ale słusznie pokazuje, że sprowadzanie wszystkiego do tej rywalizacji nie musi być dla piłki najzdrowsze, zwłaszcza że i ta dominacja budzi wątpliwości.

    Z nagrodą dla Giggsa nie widzę związku :D

    OdpowiedzUsuń