sobota, 3 listopada 2012

10. kolejka - zapowiedź spotkań sobotnich


Malaga CF - Rayo Vallecano, Estadio La Rosaleda; sobota 16:00

Spotkanie Malagi po raz drugi z rzędu otwiera weekendowe zmagania w La Liga. Przed ich ubiegłotygodniową potyczką pisałem, że dla podopiecznych Pellegriniego nastają lepsze czasy, co miało mieć związek z optymistyczną deklaracją szejka Al-Thaniego. Muszę się jednak przyznać, że nieco uprościłem i podkolorowałem całą sytuacje, która w rzeczywistości nie jest tak różowa. Okazuje się, że inwestor zalega piłkarzom z pieniędzmi za październik. Ostatnie wieści donoszą, że piłkarze zgodzili się na miesięczne opóźnienie w płatnościach. Powstaje jednak pytanie - jak długo będą czekać i na ile wiarygodne są zapewnienia rzekomo bogatych właścicieli?

Zawirowania finansowe nie wpływają na szczęście jak dotychczas na formę zawodników. Co prawda w minionej kolejce nieco sensacyjnie zremisowali bezbramkowo z outsiderem z Barcelony, ale wynik ten można usprawiedliwić kilkoma roszadami w wyjściowej jedenastce 3. siły La Liga, które miały na celu dać odpocząć najbardziej eksploatowanym piłkarzom. Trener chciał wygrać jak najmniejszym nakładem sił - nie udało się, ale nikt nie robi tragedii. Ciężko za niepokojący uznać także rezultat potyczki w CdR, gdzie po ciężkim boju Los Boquerones ograli Cacereno na wyjeździe 4:3, gdyż skład na to spotkanie był jeszcze bardziej eksperymentalny niż kilka dni wcześniej (szansę otrzymał między innymi Onyewu, który strzelił pierwszą bramkę). Jestem przekonany, że w optymalnym zestawieniu rewelacja tegorocznej Ligi Mistrzów wróci do właściwego rytmu. Za dobrą nowinę uznać należy powrót do treningów Jeremy'ego Toulalana. Z nim w składzie Pellegrini znów będzie miał spory komfort wyboru w środku pola. Wątpliwy jest jednak występ Francuza już w ten weekend, zwłaszcza że jego zastępcy spisują się bez zarzutów.

Ekipa Paco Jemeza do inaugurującego kolejkę pojedynku podejdzie w kiepskim nastroju. Bilans Vallecanos w starciach z czołowymi drużynami w La Liga prezentuje się mizernie i nic nie wskazuje na to, że sobotnie spotkanie zmieni tę tendencję. Gościom nie ułatwi tego nieobecność ich szkoleniowca na ławce trenerskiej (efekt wyrzucenia go na trybuny w meczu z Barceloną) oraz absencja ich podstawowego golkipera - Rubena . W tym drugim wypadku jest to wynik umowy między Rayo a Malagą, z której portero jest wypożyczony - ewentualny występ kosztowałby 100 tys. euro, co przy obecnej kondycji finansowej tych pierwszych jest totalną abstrakcją. Między słupkami bramki Vallecano stanie zatem Daniel Gimenez. Rezerwowy golkiper zahartować miał się występując w środku tygodnia przeciwko Las Palmas w Copa Del Rey. Plan szkoleniowca Rayo jednak nie wypalił, gdyż urodzony w Vigo zawodnik przez swoją niefortunną interwencję wyleciał z boiska już w 7 minucie. Co gorsza, pierwszoligowiec uległ grającej na zapleczu hiszpańskiej ekstraklasy drużynie 0:1. W kadrze Rayo na ten mecz zabraknie również Jordiego Amata, co zostanie w pewien sposób zrekompensowane przez powrót Mikela Labaki. 

Paco Jemez wciąż nie boi się ryzykować, jego drużyna wierna jest odważnej wizji szkoleniowca, jednak od jakiegoś czasu ta bohaterska postawa nie idzie w parze z wynikami osiąganymi przez stołeczny klub. Doskonałym punktem zwrotnym byłoby wywiezienie choćby punktu z trudnego terenu jakim jest La Rosaleda. Przeciwności losu jakie im towarzyszą mogą jednak uczynić to zadanie niemożliwym do wykonania.

Mój typ: 2:0 dla Malagi

FC Barcelona - Celta Vigo, Estadio Camp Nou; sobota 18:00

"Będziemy starać się zaatakować Barcelonę". Takie słowa padły z ust Paco Herrery na konferencji przedmeczowej. Brzmi znajomo? Otóż to. Dokładnie w tym samym tonie wypowiadał się przed tygodniem Paco Jemez. Efekt wszyscy dobrze znamy. Odpowiedzią na ambicję był bagaż 5 goli i najbardziej efektowne zwycięstwo wicemistrzów Hiszpanii w tych rozgrywkach. Biorąc pod uwagę te doświadczenia oraz wiedzę empiryczną nabytą w trakcie wyjazdowego meczu Celty na Santiago Bernabeu ciężko prorokować tutaj niespodziankę. Camp Nou pozostaje twierdzą Barcelony i choć kolejne triumfy nie przychodzą na własnym obiekcie Azulgranie tak łatwo jak w erze Pepa Guardioli, to skuteczność pozostaje ta sama. Celta dysponuje dokładnie tymi samymi środkami co poprzedni rywal ligowy i może się to stać jednocześnie ich atutem i gwoździem do trumny. Poniesioną w środę porażkę 0:2 z Almerią tłumaczyłbym raczej chęcią skupienia się na lidze - beniaminek La Liga nie jest zespołem na tyle wydajnym by rywalizować na obu frontach, a byt ligowy wydaje się być dobrem bardziej prestiżowym. W pamięci całej drużyny powinny tkwić za to Derby Galicji, w których mimo gry w osłabieniu zaprezentowali się korzystniej od rywala i bliscy byli zgarnięcia pełnej puli.

Problemy z zestawienie obrony Blaugrany to nihil novi. Celtę dotyka jednak ostatnim czasy ten sam problem. Szans na występ przeciwko liderowi nie mają kontuzjowani Samuel Llorca i Natxo Insa. Dodatkowo Herrera nie skorzysta z Cabrala, wyrzuconego z boiska podczas derbów.

Pewnym atutem gospodarzy może okazać się Javi Varas - portero, dla którego Camp Nou jest miejscem wyjątkowo szczęśliwym. Jego historię z poprzedniego sezonu, gdy bronił barw Sevilli, niedawno przywoływałem w odniesieniu do rewelacyjnej postawy Tono Martineza. Nie jest to jednak jedyne miłe wspomnienie golkipera z występów na katalońskim kolosie. Wcześniej, także w barwach Sevillistas sięgnął tutaj po Puchar Króla, zachowując czyste konto w starciu z Atletico Madryt. To właśnie ten wieczór określa jako swój najlepszy w karierze. Czy po tym weekendzie ten niemal 100-tysięczny obiekt wreszcie mu zbrzydnie?

W Barcelonie w ciągu minionego tygodnia nie zaszła żadna wielka rewolucja. Klub odfajkował pierwszy mecz w Pucharze Króla, pewnie pokonując 3:0 Alaves. Zwycięstwo o tyle istotne, że osiągnięte bez uszczerbku dla sił podstawowych graczy. Pedro, Alba, Xavi, Valdes i świeżo upieczony ojciec Leo Messi mieli wolne. Korzystali więc inni. Doskonałą dyspozycję strzelecką potwierdził David Villa, efektywny był Iniesta (odpowiadając w ten sposób w pewnym sensie tym, którzy prawdy o piłce nożnej szukają wśród liczb), a swoje trzy grosze ponownie dorzucił Fabregas. 

Nie kurczy się za to lista kontuzjowanych. W defensywie Vilanova znów zmuszony będzie do drobnych eksperymentów. Ostatnie "czyste konta" pokazują jednak, że zawodnicy radzą sobie powoli z tą osobliwą sytuacją. Choć nikt nie wyzdrowiał, to raz po raz docierają informacje o zbliżającym się powrocie Puyola, Abidala czy Cuenki. Bardziej tajemniczy jest uraz Pique, który według wstępnych prognoz powinien już dawno wydobrzeć.

Dla niektórych przedstawicieli Blaugrany sobotni mecz będzie miał wymiar szczególny. W Celcie kopał piłkę obecny szkoleniowiec gospodarzy - Tito Vilanova. Kawałek swojej kariery w Galicji spędził także Jose Manuel Pinto, który właśnie w barwach Celestes sięgnął po Trofeo Zamora.

Czekająca nas konfrontacja może być ciekawym pojedynkiem bocznych obrońców. Z jednej strony, znajdujący się w wybornej formie Alba, Adriano czy Montoya oraz sygnalizujący powrót do optymalnej dyspozycji Dani Alves. Z drugiej chwaleni za derbową potyczkę Lago i Mallo. Wszyscy ci zawodnicy mogą zamienić strefę wzdłuż linii bocznej w prawdziwe pasy startowe.

Mój typ: 3:0 dla Barcelony

Real Madryt - Real Saragossa, Estadio Santiago Bernabeu; sobota 20:00

W czasie konferencji prasowej przed starciem z istnym gigantem Manolo Jimenez sporo mówił o ambicji. W przeciwieństwie do opisywanych wyżej przypadków drużynie Realu Saragossa odrobina większej motywacji i zaangażowania nie odbija się czkawką. Zespół ze stolicy Aragonii regularnie kolekcjonuje ostatnimi czasy zwycięstwa, a swą passę podtrzymał w rozgrywkach Copa del Rey po raz drugi w odstępie dwóch tygodni pokonując Granadę (wart odnotowania jest tu powrót Arandy, okraszony pięknym golem). Po tym jak formą błysnęli Helder Postiga czy Victor, do listy świetnie dysponowanych dołączyli Movilla, Zuculini i Sapunaru. 

Słabych punktów gospodarzy upatrywać należy jednak w najbardziej newralgicznym miejscu jakim jest środek obrony. Beznadziejna forma kapitana drużyny - Javiera Paredesa (co ciekawe - również wychowanka Oviedo, o którego kłopotach dopiero co blogowałem) zmusiła stawiającego na konkurencję w zespole Jimeneza do posadzenia go na ławce. W spotkaniu z Sevillą parę stoperów tworzyli Alvaro Gonzalez i Belg Glen Loovens. Mimo korzystnego wyniku można mieć do ich współpracy nieco zastrzeżeń. Niewykluczone, że na starcie z mistrzem trener Los Blanquillos powróci do sprawdzonego wariantu.

Metamorfoza rywala nie umknęła uwadze Mourinho. Portugalski trener przestrzega, że drużyna z którą wkrótce przyjdzie się im mierzyć w niczym nie przypomina już ekipy, która zmuszona była do ostatnich minut poprzedniej temporady walczyć o utrzymanie. Szkoleniowiec podkreśla, że nikomu jeszcze nie udało się w pełni zdominować Saragossy i jeśli ci przegrywają to minimalnie. Słowem - wypunktował wszystko to o czym z podziwem pisałem w ostatnich tygodniach.

W środę Królewscy przypieczętowali niemalże już w pierwszym spotkaniu awans do kolejnej rundy Pucharu Króla. Podobnie jak w przypadku innych silnych drużyn, którym przyszło się mierzyć z mniej wymagającymi oponentami, była to szansa na odpoczynek dla najlepszych graczy, którzy na co dzień nie podlegają rotacji.

W planowym zwycięstwie gospodarzom mogą przeszkodzić po raz kolejny urazy i absencje. Gdy do gry wrócił Arbeloa i zestawienie linii obrony stanowić będzie mniejszy kłopot, problem pojawił się w innym miejscu boiska. Zabraknie dwóch podstawowych defensywnych pomocników - Khediry (kontuzja) i Xabiego Alonso (kartki). Zmusi to Mourinho do wyboru ofensywnego ustawienia, które nie raz już zdało egzamin. W środku pola pojawią się zapewne Essien i Modric.

To stołeczny klub jest zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Przywołując po raz kolejny słowa ich opiekuna - jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego i jego klub zagra dobrze - wygrają to spotkanie, a rywala nie uchroni od porażki nawet wzmożona mobilizacja. Jeśli jednak jakieś trybiki w tym rozpędzającym się ostatnio mechanizmie nie zaskoczą, to Saragossa będzie gotowa by z tego skorzystać. Sam The Only One smak porażki z tym zespołem na własnym stadionie już zna.




Mój typ: 4:1 dla Realu

Valencia CF - Atletico Madryt, Estadio Mestalla; sobota 22:00

Bez wątpienia hit 10. serii gier, niezależnie od obecnego układu w tabeli. Zwłaszcza, że w obliczu starcia tych dwóch drużyn na Mestalla zgromadzony dotychczas dorobek punktowy może nie mieć żadnego znaczenia. Atletico na obiekcie sobotnich rywali wygrać nie może od 2003 roku. Statystyka o tyle myląca, że nie obejmuje ona rozgrywek na szczeblu europejskim. Gdy weźmiemy je pod uwagę okaże się, że Rojiblancos przełamali już tę niechlubną passę, a ich wspomnienia w tym zakresie są całkiem świeże. W kwietniu tego roku pokonali skromnie ekipę Los Ches 1:0 po przepięknym golu autorstwa Adriana Lopeza. Teraz, korzystając z szczytowej dyspozycji niemal całej kadry Diego Simeone będzie chciał dopełnić formalności i wygrać także w lidze.



Nie bez powodu wspominam o potencjale jaki drzemie w kapitale ludzkim jakim dysponuje Cholo. Sukcesy na wszystkich frontach zapewnia szeroki skład, w którym toczy się zdrowa konkurencja o miejsce w wyjściowej "11". Falcao jest niezastąpiony? Bzdura jest Diego Costa. Bez Ardy Turana nie wygramy? Są Emre i Raul Garcia. Adrian jest bez formy? Żaden problem, ma ją Cristian Rodriguez. Spokój w obronie tylko z Mirandą? Niekoniecznie, jest Cata Diaz. Można tak wymieniać w nieskończoność. Nie wiadomo dokładnie jak to się stało, ale Atletico przekształciło się w monolit, niemal pozbawiony słabych punktów twór. A bliski powrotu na Vicente Calderon jest ponoć Diego, obecnie piłkarz Wolfsburga.

Los Colchenros cieszą się też dobrym zdrowiem. Owszem, urazy się zdarzają, ale wyłączają one zawodników maksymalnie na kilka spotkań, a absencja pokierowana jest w takim wypadku w dużej mierze profilaktyką. Tak się sprawy mają obecnie z Diego Costą, który potłukł się nieco w pucharowym meczu z Realem Jaen. Argentyński szkoleniowiec zdążył się przekonać, że były zawodnik Rayo jest niezbędny w jego układance i nie chce go stracić przez pochopną decyzję.

A Valencia przełamuje się ciągle i przełamać się nie może. Wciąż zadaniem niewykonalnym pozostaje dla nich wygranie meczu wyjazdowego w lidze (we wszystkich pozostałych rozgrywkach ta sztuka im się już udała). Wobec tej indolencji, zmuszeni są do bezbłędnej postawy na własnym boisku. Tu też nic nie przychodzi łatwo, a w ten weekend przyjdzie im podjąć walkę z jednym z bardziej wymagających przeciwników.

Pomóc w wygraniu tego prestiżowego pojedynku ma wracający do kadry meczowej Feghouli. Algierczyk do czasu zawieszenia był chyba najjaśniejszym punktem w walenckim kolektywie i może być pewny gry od pierwszej minuty w sobotni wieczór. Miejsce w wyjściowej "11" straci za to młody Bernat, który zawiódł na Estadio Benito Villamarin. Pozostałe decyzje personale Pellegrino mogą być zdeterminowane przez taktykę. W mediach przewija się informacja, jakoby argentyński trener miał skorzystać z ustawienia 4-3-3 z trivote w środku pola, złożonym z jego rodaków: Gago, Banegi i Tino Costy, który w nagrodę za dobrą postawę znalazł się w planach Alejandro Sabelli na towarzyski mecz z Arabią Saudyjską. Swoją szansę dostać może także Jonas, który przeprosił trenera za wcześniejsze ekscesy i wraca do formy, co zasygnalizował strzelonym w Pucharze Króla golem. Nie wiadomo także kogo zobaczymy między słupkami. Diego Alves nie popisał się ostatnio przy strzale Salvy Sevilli i znając praktykę El Flaco, może to oznaczać zmianę jego preferencji na tej pozycji.

Mimo, że statystyka przemawia za gospodarzami, stawiam na podtrzymanie świetnej passy przez Rojiblancos.

Mój typ: 2:1 dla Atletico

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz