Za nami druga seria rozgrywek w La Liga. Zmobilizowałem się i z różnym
skupieniem śledziłem na bieżąco 6 spotkań. Opuściłem co prawda pojedynki
poniedziałkowe, gdzie jak w kilku innych przypadkach ratowałem się
skrótami, ale nie żałuje bo były to chyba najbardziej jednostronne
widowiska i jedyne, w których strzelała tylko jedna drużyna. I w tej
kolejce nie obyło się bez niespodzianek. W zasadzie zdominowały one tę serię gier (a przecież sensacji mogło być więcej). Szokująca była przede
wszystkim wygrana Getafe, ale nie mniej zaskoczyło Rayo na trudnym
terenie - Villamarin. Innych rezultatów spodziewano się zapewne także w
Barcelonie, gdzie mimo kolejnemu dobremu występowi Mubaraka Wakaso
(który w drużynie ma wypełnić lukę po Coutinho) tamtejszy Espanyol uległ
wiecznemu kandydatowi do spadku Saragossie oraz na Mestalla, gdzie
jeszcze w niedzielę kibice oglądali swoją magicznie grającą Valencie,
ale wraz z wybiciem północy czar prysł i kibice musieli zadowolić się
remisem z beniaminkiem z La Coruny. Za niespodziankę można uznać też
wyjazdową porażkę Levante z Valladolid, aczkolwiek drużyna z Walencji po
raz kolejny była przebudowywana na wariackich papierach i jej forma
jest niewiadomą.
Mimo wszystko zgodnie z przewidywaniami zakończyła się poniedziałkowa potyczka Athleticu Bilbao ze swoim "dzieckiem" z Madrytu. Powtórka finału LE z zeszłego sezonu pokazała, że nic się w rywalizacji tych dwóch klubów nie zmieniło, a nawet różnica zdaje się pogłębiać (trzeba jednak mieć na względzie, że skład Bilbao był diametralnie inny od tego sprzed kilku miesięcy. Pamiętając jednak o tamtym spotkaniu warto sobie zadać jednak pytanie czy brak takiego Amorebiety czy Llorente to faktycznie osłabienie?). Planowo wygrały także Real Sociedad San Sebastian i Barcelona, choć obie drużyny namęczyły się niemiłosiernie ze słabszymi rywalami i porażki lub remisy rzeczonych ekip nie byłyby wynikami niesprawiedliwymi w kontekście tego co działo się na Anoeta i Reyno de Navarra. Remis w derbach Andaluzji, przynajmniej w sytuacji gdy gospodarzem była Granada też nie szokuje.
Co w miniony weekend w Hiszpanii mogło się podobać oprócz dużej ilości wyrównanych spotkań z niemałą liczbą bramek?
- Mnie do gustu przypadła przede wszystkim akcja i asysta Antoine Griezmanna. Akcja której nie powstydziłaby się żadna gwiazda światowej piłki. Co więcej był to rajd bliźniaczo podobny do czwartkowej maestrii Andresa Iniesty. Francuz zwiódł swym zagraniem trójkę obrońców z Vigo i wyłożył piłkę jak na tacy Agirretxe, który musiał tę okazję wykorzystać. Akcja o której mowa zaczyna się od 3:05.
REAL SOCIEDAD 2 CELTA 1 przez acosart
Tak naprawdę cała kombinacja Sociedad niezwykłej urody. Na pochwały zasługuje też akcja Celty na 1:0.
Mimo wszystko zgodnie z przewidywaniami zakończyła się poniedziałkowa potyczka Athleticu Bilbao ze swoim "dzieckiem" z Madrytu. Powtórka finału LE z zeszłego sezonu pokazała, że nic się w rywalizacji tych dwóch klubów nie zmieniło, a nawet różnica zdaje się pogłębiać (trzeba jednak mieć na względzie, że skład Bilbao był diametralnie inny od tego sprzed kilku miesięcy. Pamiętając jednak o tamtym spotkaniu warto sobie zadać jednak pytanie czy brak takiego Amorebiety czy Llorente to faktycznie osłabienie?). Planowo wygrały także Real Sociedad San Sebastian i Barcelona, choć obie drużyny namęczyły się niemiłosiernie ze słabszymi rywalami i porażki lub remisy rzeczonych ekip nie byłyby wynikami niesprawiedliwymi w kontekście tego co działo się na Anoeta i Reyno de Navarra. Remis w derbach Andaluzji, przynajmniej w sytuacji gdy gospodarzem była Granada też nie szokuje.
Co w miniony weekend w Hiszpanii mogło się podobać oprócz dużej ilości wyrównanych spotkań z niemałą liczbą bramek?
- Mnie do gustu przypadła przede wszystkim akcja i asysta Antoine Griezmanna. Akcja której nie powstydziłaby się żadna gwiazda światowej piłki. Co więcej był to rajd bliźniaczo podobny do czwartkowej maestrii Andresa Iniesty. Francuz zwiódł swym zagraniem trójkę obrońców z Vigo i wyłożył piłkę jak na tacy Agirretxe, który musiał tę okazję wykorzystać. Akcja o której mowa zaczyna się od 3:05.
REAL SOCIEDAD 2 CELTA 1 przez acosart
Tak naprawdę cała kombinacja Sociedad niezwykłej urody. Na pochwały zasługuje też akcja Celty na 1:0.
- Współpraca Jonasa Goncalvesa z Roberto Soldado.
Brazylijczyk ewidentnie czuje się w Hiszpanii coraz lepiej i to czas
kiedy powinien wywoływać spusty już nie tylko Bartłomieja Rabija, który
doskonale pamięta jego trafienia dla Gremio podczas transmisji w
Sportklubie. Wspólnie z reprezentantem Hiszpanii (tak tak tym trochę
słabszym od Alvaro Negredo) pięknie dwukrotnie rozklepali obronę rywala w
starciu dwóch ekip, które jeszcze około dekadę temu bez problemu
walczyły jak równy z równym z Realem i Barceloną. W pierwszej Goncalves
odegrał piłkę głową do Soldado, ten natychmiast zwrócił ją
Brazylijczykowi, który popisał się idealnym prostopadłym podaniem za
linię obrony, i czołowemu snajperowi minionych rozgrywek pozostało minąć
bramkarza i skierował piłkę do bramki. W drugiej sytuacji Jonas wyszedł
w tempo do prostopadłej piłki Tino Costy i choć sam mógł kończyć akcję z
powietrza zagrał jeszcze do Soldado, a ten efektownie zakończył akcję. Kto nie widział - polecam.
- polskie akcenty w Primera
- niebywałe, ale jednak, mamy swój drobny udział w tym co się dzieje na
hiszpańskich boiskach. Jaki? W Levante zadebiutował Dariusz Dudka
wchodząc na ostatnie 15 minut przegranego 0:2 spotkania z Valladolid.
Polak pojawił się na boisku gdy wynik meczu był już ustalony. Kontrakt z
Betisem podpisał reprezentant Polski Damien Perquis. Choć Polak z niego
taki jak ze mnie Andres Iniesta to jednak w reprezentacji podającej się
za naszą zdarzało mu się zagrać i jest to fakt godny odnotowania. Warto
zauważyć, że z tego samego Betisu do warszawskiej Polonii trafił
hiszpański defensor Jose Isidoro. O dziwo chłopak nie ma 100 lat, a
ledwie 26 i ciekawe co sprawiło, że zdecydował się na tak desperacki
krok jakim jest gra w polskiej Ekstraklasie. Ostatni, najmniej polski
akcent to już trzecie ligowe trafienie Tomera Hemeda. Piłkarz to co
prawda pochodzący z Izraela, ale posiadający także obywatelstwo polskie.
Do Wisły jak znalazł.
- atmosfera na stadionach Malagi i na Mestalla
- kto uważa, że liga hiszpańska na trybunach to tylko machanie
chusteczkami powinien zobaczyć, co działo się na tych dwóch stadionach. Z
perspektywy ekranu komputera czy tv nie można oczywiście dobrze
wszystkiego zaobserwować i być pewnym zjawisk dźwiękowych, ale cicho tam
nie było. Szczególnie przypadła mi do gustu postawa kibiców z Malagi. Wiadomo, że klub znajduje się w ciężkiej sytuacji (w zasadzie dla tych
kibiców to chleb powszedni, ale kto o tym myślał jeszcze rok temu gdy
zespół kupował na potęgę ku chwale nowego właściciela?). Cicho nie było
też w Pampelunie.
- komplet Rayo i Valladolid.
Wszyscy zakładali zapewne, że po 2 kolejkach po 6 pkt na koncie będą
miały FC Barcelona i Real Madryt. Barcelona plan wykonała. Poza nią
komplet ma także klub z Madrytu i także Real. Nie chodzi jednak o
Królewskich a o drużyny Rayo i Realu Valladolid. Postawa Rayo to mini
sensacja, zwłaszcza że w okienku za psie pieniądze oddali do Rayo
swojego najbardziej produktywnego piłkarza Michu, który zaliczał sporo
goli i asyst, a dodatkowo w ostatniej kolejce przekonywał piłkarzy
Granady, że warto zdegradować Villarreal. Mimo takich zasług piłkarz
wylądował w Swansea i...obie strony póki co wychodzą na tym świetnie.
Rayo ma 6 pkt, a Michu razem ze Swansea zadziwia w angielskiej
Premiership. Jego drużyna ma po 2 kolejkach komplet z bilansem bramek
8:0, a sam Michu wypracował 50% wszystkich trafień 3-krotnie
umieszczając piłkę w siatce i dokładając do tego asystę.
- postawa beniaminków
- przed sezonem pisałem, że to dobrze, że do ligi wracają zasłużone
firmy jakimi niewątpliwie są Deportivo, Celta i Valladolid, a nie szrot
który zaraz spadnie, albo fartem się utrzyma. I póki co to pozytywne
nastawienie wydaje się być uzasadnione. Deportivo i Valladolid urwały
punkty reprezentantom La Liga w pucharach z Walencji. Najgorzej tej
trójki wypada Celta, która pozostaje bez punktów, ale i ona żenująco się
do tej pory nie zaprezentowała przegrywając 1 bramką po zaciętych
bojach z Malagą i Sociedad. W dodatku drużyna z Vigo wciąż się wzmacnia.
Do drużyny przyszedł Michael Krohn-Dehli - mała rewelacja tegorocznego
EURO, ma przybyć także Park Chu-Young który nie znalazł uznania w oczach
Wengera.
- Radamel Falcao - jeszcze tydzień
temu wydawał się być w nie najlepszej formie. Grał nerwowo i
nieskutecznie. Albo ten tydzień tak zmienił jego dyspozycję albo
Baskowie tak mu leżą. W każdym razie szybko nadrobił niepowodzenia z
pierwszej kolejki i jako pierwszy zanotował hat tricka. A mógł strzelić
przynajmniej jedną bramkę więcej.Strzela Messi, strzela Falcao, strzela
Soldado. Kogoś brakuje?
Tradycyjnie nie było aż tak kolorowo jak się może wydawać. Co na minus?
- Do ekipy znokautowanych
po zeszłotygodniowym zderzeniu Pepego dołączają w ten weekend Paulao i
Puyol. Ten pierwszy otrzymał powalający cios podczas walki z bramkarzem
Rayo o górną piłkę przy stałym fragmencie gry. Brazylijczyk, który ma
tworzyć duet stoperów w Betisie z Perquisem upadł na murawę i jeśli nie
stracił przytomności to na pewno był mocno zamroczony. Zniesiono go na
noszach i nie powrócił już na boisko. Drugim szczęśliwcem jest Carles
Puyol. Jak nie kolano to udo, jak nie udo to kość jarzmowa. Na kwadrans
przed końcem spotkania w Pampelunie kapitan Barcelony został bezmyślnie
zaatakowany w wyskoku przez Lamaha. Mimo uderzenia Puyol jak przystało
na ostoję FCB dokończył spotkanie na boisku. Uraz zdiagnozowano dopiero
po meczu. Kontuzja nie wyłączy jednak Carlesa na długo. Dziś ma wrócić
do treningów, a jego występ z Realem w środę nie jest wykluczony, choć
zagra prawdopodobnie w specjalnej masce (nie pierwszy raz).
- Real Madryt
- tu rozpisywał się nie będę. W mediach Królewscy są wystarczająco
torpedowani. Po raz kolejny strzelają bramkę jako pierwsi i po raz
kolejny niewiele im to daje. Tak jak tydzień temu za gola odpowiedzialny
był duet Di Maria-Higuain. Argentyńczycy to aktualnie chyba jedyny
pozytyw w Realu. 3 mecze - 2 porażki i 1 remis. Czy to aby na pewno był
dobry pomysł aby zerwać z przyzwyczajeniami i pozostać wreszcie w jakimś
klubie nieco dłużej panie (od tego sezonu) The Only One? Cóż, nowa
ksywka po pierwszych kolejkach pasuje jak ulał. A byłbym zapomniał -
jest i drugi pozytyw - Modric wreszcie w Realu. Chorwat nieograny
zupełnie, ale Ozil nie tworzy mu żadnej konkurencji w razie czego, więc
to jednak plus. Z drugiej strony plus i minus daje wiadomo co.
- postawa sędziów
- hiszpańska sekta z chorągiewkami, gwizdkami (i tablicami, a jakże)
dalej bawi się w najlepsze. W Pampelunie najpierw liniowi wymyślili
sobie 2 spalone, których nie było odbierając 2 doskonałe okazje na gola
Barcelonie. Po przerwie natomiast w akcji bezpośrednio poprzedzającej
trafienie wyrównujące spalonego się nie dopatrzyli (a był jak byk). Na
deser wlepili zawodnikowi Osasuny czerwień, a jeszcze wcześniej na
trybuny z inicjatywy sędziego technicznego odesłany został Tito
Vilanova. Co ciekawe Pep Guardiola na trybunach pierwszy raz wylądował
także w wyjazdowym spotkaniu z Osasuną. Przypadek? Wesoło było także w
meczu Malagi z Mallorcą. Pod koniec spotkania arbiter wręczał żółte
kartki za wszystko. Oczywiście zawodnicy nie pomagali, przedłużając grę,
symulując i faulując, ale od tego jest sędzia by nad widowiskiem
zapanować. Nic z tych rzeczy. Finałem występu pana w żółtej koszulce
była druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka dla Eliseu. Nie
wiadomo do końca za co. Za symulowanie czy za rzekome uderzenie gracza
Mallorci (kontrowersyjne, choć ci którzy uważają, że w ostatnim z
Klasyków z zeszłego sezonu Ronaldo został kopnięty przez Alvesa pewnie z
miejsca daliby czerwo). Ja uważam, że uderzenie celowe nie było, ba
jeśli żółta kartka była tylko za symulkę wlepiłbym i żółtą defensorowi
Mallorci, który jeśli już został trafiony to w okolice klatki piersiowej
i postanowił zabawić się w Rivaldo/Pedro/Busquetsa (co kto woli) i
złapał się za twarz. Brawo. Media donoszą, że Eliseu jedną nogą jest już w Benfice. Jeśli plotki się potwierdzą nie będzie to wymarzone pożegnanie. Sędziowie wpłynęli także na wynik
rywalizacji na Mestalla przyznając w końcówce mocno kontrowersyjny moim
zdaniem rzut karny dla Deportivo i wyrzucając z boiska (za drugą żółtą
kartkę) Ricardo Costę. Lepiej sędziowanie mogło też wyglądać na Vicente
Calderon w Madrycie. O ile przewaga Atletico nie podlegała dyskusji, o
tyle pomoc od sędziów dla gospodarzy była zbyteczna. Spalony przy
trafieniu na 2:0 i wątpliwy karny na pewno nie pomogły widowisku i
przyspieszyły akcje rozbijania Athleticu.
Taka była ta kolejka. Póki co liga nie zawodzi i widać, że piłkarze są tak spragnieni gry jak i kibice spragnieni byli nowej porcji emocji i efektownej gry. W następnej kolejce też powinno być ciekawie, ale o tym później.
pochwalam i liczę na więcej
OdpowiedzUsuń